A kiedy już po wyprowadzce z domu, przeszła depresja z powodu ceny proszku do prania, przyszła pandemia i wróciła dziecięca radość z siedzenia w domu. Budowanie bazy, układanie puzzli, maratony filmowe... A potem przyszło całe to gówno. Pisanie pracy, szukanie pracy... Nikt nie potrzebuje tych wyniosłych słów aby dowiedzieć się że studia nie dają nic oprócz stanów depresyjnych.
Myślę, że mogą dać o wiele więcej, jak każde życiowe doświadczenie. I nie chodzi mi o dyplom, prace i świetlany start w przyszłość. To ułudy. Ale uczą nas wiele o sobie samych. Przynajmniej, z odległości czasu, ja tak widzę swoje ukonczone studia.